środa, 10 stycznia 2018

Prolog

LATAWIEC

Serce.
Każdy bez względu na wszystko je ma. Każdy wie do czego służy. Każdy czasem słyszy jego równomierną, delikatną melodię płynącą w swojej głębi.
Wielu jednak nie chce badać jego zakamarków, poznawać jego tajemnic. Dla mnie z przyczyn już wiadomych, choć kiedyś należałem do jednej z wcześniej wspomnianych osób.
Serca mogą bowiem przybierać różne postacie.
Czy to błękitne niebo, niosące spokój i melancholię, jednak czasem zrywające się na burzę i grające na uczuciach innych, czy to setki gwiazd migoczących na nocnym niebie, a jednak gasnących jedna za drugą...
Każde serce bije w innym rytmie. Ma inny urok, charakter, pragnienia...
Wszystkie serca bijące na tej ziemi odmierzają nam czas. Godziny, minuty, sekundy, naszego barwnego życia, które jest jak księgi pisane we wszystkich językach świata. Jedne są grube- pełne opisów, akcji, bohaterów... Inne zaś zaczynają się i opisują beztroskie życie, lub sytuacje które w nieszczęśliwy sposób się kończą. A my pragniemy więcej.
Nie łatwo jest rozróżnić typy serc. Ich wygląd, charakter. Ty jednak, nigdy nie miałaś z tym problemu.
Zawsze dostrzegałaś te największe detale i w każdym z serc widziałaś dobro. Za to cię kochałem. 
Często powtarzałaś mi, wpajałaś do mojej głowy jak je  rozróżniać... Przecież każde jest inne.
Jedne są niczym ziarenka piasku-potrafią pomieścić w sobie bardzo mało... A jednak jest ich niemalże, najwięcej. Inne są stworzone ze szkła, nie mamy problemu by przejrzeć je na wylot. Łatwo je potłuc na miliony kawałeczków, które tworzą podłogę usłaną uczuciami, emocjami... A później cierpimy, kiedy jeden z nich wbije się w naszą skórę i będziemy mieli problemy by go wyjąć. Aż w końcu zostanie tam po sam kres.
Inne mogłaś porównać do mosiężnych skrzyń o ciężkim wieku. Ich grube drewno nie przepuszcza innych do wnętrza w którym kryje się prawdziwy skarb... Chowają go przed światem, boją się o niego... A szkoda. Miłość to najwspanialsza rzecz, oraz kolejna filozofia za którą jestem ci niezmiernie wdzięczny.
Jak wcześniej wspominałem- ile serc, tyle istot prowadzących własną historię na tym pozbawionym rytmu świecie. Niektóre zniewalają nas na pierwszy rzut oka, inne intrygują, przez co chcemy je poznać bliżej, jeszcze inne wyglądające na zupełnie niepozorne, wręcz niezdarne a jednak kiedy przyjrzymy się im bliżej dostrzeżemy niesamowite detale.
Można mieć serce wysadzane kryształami, obłożone złotem lub srebrem... Można mieć serce bogate, na pierwszy rzut oka, lub ubogie, posiadające naprawdę niewiele...
Serca jednych mogą być mosiężnymi dzwonami, drugich skrzyniami, trzecich oazą, na środku pustyni...
Twoje serce, moja miła, było latawcem.
Niepozornym latawcem, delikatnie kołyszącym się przy każdym muskającym cię podmuchu wiatru. Tańczącym wśród obłoków, wprawiając oczy innych w absolutny zachwyt. 
Delikatnie kołysało się nad plażą, jednej z małych wysepek, gdzie jedyny dźwięk jaki rozbrzmiewał to głuche szumienie fal oraz delikatny szmer papieru. Był on niemal niesłyszalny, jednak ci którzy chcieli go usłyszeć, nie zwracali uwagi na szum oceanu, jednak na jego cichutki, niepozorny, szmer. 
Twoje serce było wielobarwne.
Ozdobione tysiącami rysunków, wspomnień, refleksji, a także twoich sentencji, tworzyło wirujący na wietrze miraż. Błękitne wspomnienia, pomarańczowe nadzieje... Zielone marzenia... Och tak zieleń wypełniają większość powierzchni. Staram się żadnego nie zgubić, trzymam je na skrzydłach twojego latawca skąd nie mają możliwości ucieczki.
Na prawym skrzydle mogę dostrzec narysowane kolorami tęczy kwiaty oraz ptaki. Prawe skrzydło przedstawia polanę nad którą widnieją setki żółtych gwiazd, posylajacych błyszczące uśmiechy prosto w moją stronę. Te piękne uśmiechy, których byłaś właścicielką.
Rama twego serce była z dość cienkich gałązek, które jednym dotknięciem mógłbym złamać. Bo taka właśnie byłaś. Delikatna, jednocześnie niewinna i nader naiwna. Szybko zauroczałaś się osobami, byłaś taką optymistką...
Kochałaś podróże, jednak twój latawiec unosząc się na cieniutkim sznureczku był przywiązany do drzewa. Nie miał możliwości wyruszenia w nieznane.
Pojawił się jednak chłopiec.
Odwiązał latawiec od drzewa i sam podjął się opieki nad nim. Rozpoczął rutynowe spacery nad brzegiem morza, które pozwoliły latawcowi odkrywać zakamarki wyspy. Chłopiec pokochał latawiec. Uwielbiał jego cichutki szmer, śliczne kolory i  drewnianą ramę porośnięta listkami. Można powiedzieć, że stali się nierozłączni. Latawcowi jednak znudziła się mała wyspa.
Przy jednym z silniejszych podmuchów wiatru, po prostu odleciał.
Opuścił chłopca zostawiając go samego, na małej wysepce, na której nie było już niczego co kochał.
Tak samo było z nami, ma jedyna.
Moje serce jest chłopcem, twoje było latawcem. Dałaś mi zbyt wiele powodów do miłości, żeby tak nagle mnie opuścić. Mój chłopiec stał się tym samym co kiedyś, zadufanym i skrytym w sobie odmieńcem.
Teraz Uru, czekam jedynie na odpowiedni wiatr, żebym i ja mógł na stałe opuścić tą małą wyspę.
Tym razem nikogo nie krzywdząc.
~*~*~*~*~
Hejka ^^
Witam wszystkich na moim nowym blogu ^^ Jestem nowa w fandomie, jednak przez ostatni tydzień ogarnęłam to i tamto związane z TLK i uważam, że jestem na poziomie dość zaawansowanym xd Pewnie nie tak mocno jak większość z was, jednak moja wiedza jest dość obszerna c;
Blog opowiada o rodzicach Mufasy i Taki-Uru i Ahadim. Tyle, że moja wersja będzie zdecydowanie odbiegała od innych c; Spotkałam się z wieloma blogami o ich losach i były naprawdę ciekawe, jednak jak wyżej wspomniałam, zupełnie odbiegają od mojej wersji. Jeśli chcecie coś nowego i ciekawego, pozostaje czekać na next c;
Może teraz trochę o mnie?
Nazywam się Weronika i jestem odosobnionym nerdem, zacofanym w sferze czasowej, jednak mam nadzieję, że na bloggerze znajdę przyjazne duszyczki xd Z powodu 'odmienności' niewiele osób mnie lubi. Do czego ogranicza się owa inność? Do ekscytacji historią, książkami i muzyką klasyczną (nie tylko c;) xd Od czasu do czasu looknie się jakieś anime, lub serial c; Mam 16 lat, mimo to mam wrażenie jakbym zachowywała się doroślej niż reszta społeczeństwa które mnie otacza xd 
No to... Mam nadzieję, że nie odstraszyłam was tym opisem xd Wiem, jako osoba niezbyt zachęcam, jednak blog będzie naprawdę petardą :D Mimo, że będzie pisany w żółwim tempie xd
Pozdrawiam c;
~Wera

3 komentarze:

  1. O jejku.
    Jakie to słodkie. I inne. W sensie, że inne niż wszystkie prologi jakie widziałam. Wspaniały wstęp, niezwykle kochany i smutny jednocześnie. Jestem ciekawa czy Uru zmarła, czy wyruszyła w podróż po kłótni z Ahadim. Obie wersje są prawdopodobne, choć bardziej obstawiam tą pierwszą.
    Cieszę się z nowej osoby w fandomie :D In nas więcej tym lepiej, zwłaszcza jak ktoś umie dobrze pisać c;
    Pozdrawiam c:
    Ps. Uhuhu czyżby nowy carats??? Ileż ja na to czekałam ´∀`

    OdpowiedzUsuń
  2. No weź, pierwszy post a ja się prawie popłakałam... Zastanawiałam się czy ty na pewno o Uru i Ahadim, więc kolejny punkt dla Ciebie. Jestem dumna, wciągnęłaś mnie. Czekam na następny post. A tak w ogóle, wreszcie spotykam 16 w fandomie! Ajm happy, z tego co wyczytuje masz podobny charakter *tyle że ja mam depresję*

    Pozdrawiam Nową i życzę powodzenia ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zaciekawiłaś tym prologiem faktycznie inny niż wszystkie. Jestem też ciekawa jak potoczą się u Ciebie losy Ahadiego i Uru :)

    OdpowiedzUsuń