sobota, 20 stycznia 2018

Rozdział II

OBIECUJĘ

To okropne- mruknęła z przekąsem Mganga. Uru leżała na grzbiecie opierając swobodnie głowę na brzuchu nietypowo ubarwionej koleżanki. Lwiczki leżały pośród wysokich traw, nieopodal baobabu, który służył białej za dom. Uru poszła po radę do szamanki, jednak zastała jedynie Mgangę. Szybko więc to jej podzieliła się problemem.
Chodziło o niedawne odejście królowej, które wywarło na Mohatu nieodwracalne zmiany. Król stał się bardziej cichy i rozkojarzony. Dni spędzał w samotności, zaś w nocy... Właśnie, to stanowiło największy problem. Nikt nie wiedział, gdzie król udaje się pod osłoną mroku. Kiedy ciemność otulała szczelnie swoim płaszczem całą krainę, Mohatu ulatniał się niepostrzeżenie i pojawiał się dopiero o świcie, zabierając Uru na lekcję. Jednak nawet tam, król plątał się we własnych myślach, co zaniepokoiło księżniczkę.
-Myślisz... Myślisz, że trzeba znaleźć mu kogoś kto zastąpi mamę?-rzuciła niepewnie bordowa.
-Oszalałaś?! Przecież to tylko pogorszy sprawę. Musisz sama coś wymyślić... Jesteś bystra, dasz sobie radę. W dodatku znasz króla jak nikt, działasz na niego niezwykle, Uru. Wykorzystaj ten dar, dobrze ci radzę.-Zaproponowała nowa koleżanka księżniczki. Ta jednak nie była przekonana. Podniosła się gwałtownie i z niepewnością spojrzała w miętowe oczy Mgangi.
-No nie wiem... Przy mnie zachowuje się jeszcze dziwniej... Ucieka ode mnie wzrokiem, unika... Naprawdę się martwię-ostatnie zdanie niemal jęknęła. Mganga natychmiast przewróciła się na bok patrząc z troską na młodszą lwiczkę. Po chwili objęła ją ramieniem.
Nie martw się... Wszystko będzie dobrze, wiem to-zapewniła ją, patrząc prosto w oczy-Głowa do góry mała, jasne?
-Okey...-bąknęła cicho księżniczka, wzruszając ramionami.
-No! I to rozumiem! W takim razie...-przyszłą szamanka uśmiechnęła się chytrze, przygryzając wargę.-Berek!
Uru samotnie brodziła pośród wysokich traw sawanny, pieszcząc bystre spojrzenie brunatnych oczu, widokiem zachodzącego słońca. 
Dzień minął jej bez większych przygód... Bo przecież rozjuszenie stada słoni, to nic takiego wielkiego, prawda? Nie dla odkrywcy jakim była Uru. 
Wysokie źdźbła złotej trawy łaskotały ją w nos, powodując cichy chichot.  Lwiczka co rusz kichała, śmiejąc się i mrużąc oczy. Wkrótce potem dotarła na wzgórze z kilkoma skałami. Podbiegła do jednej i wdrapała się na nią, rozmarzonym wzrokiem wpatrując się w z wolna niknące, za linią horyzontu słońce. Po chwili spuściła wzrok i ponownie dopadły ją wcześniejsze myśli.
Westchnęła cicho i skierowała wzrok ku niebu, które pokryło się już fioletem.
-Och, mamuś... Widzisz, co narobiłaś?-lwiczka mruknęła tylko, bezradnie padając na skałę. Pacnęła łapą jedno ze ździebeł trawy i ponownie wydała z siebie ciężkie westchnięcie. Po chwili zastrzygła uszami, kiedy do jej dużych uszu dobiegł odgłos pękającej gałązki. Zwróciła głowę w stronę dźwięku i zaniemówiła, podobnie jak tajemnicza postać-O...Och...-zdołała wydać z siebie jedynie niepozorna istotka jaką stanowiła Uru. Obiektem jej rubinowych oczu stała się niezbyt rosła postać. Posiadała kępkę czekoladowej grzywy na czubku głowy oraz piersi, oraz niezwykle kontrastującą, niemal złotą sierść. Uru zachichotała w myślach, wyobrażając sobie, że powodem dla którego sierść młodzika jest aż tak złotawa, są tysiące świetlików, które usiadły na jego ciele. Tak bowiem wyglądał. Kolejną rzeczą która przykuła wzrok księżniczki, był sporych rozmiarów nos. Wpasowywał się on jednak niemal idealnie, w rysy pyska lwa. Złoty nastolatek posiadał też duże, szmaragdowe oczy, o niezwykle soczystym odcieniu. Uru z rozmarzeniem stwierdziła, że mogłaby utopić się w tajemniczym spojrzeniu nieznanego. Ogólnie musiała przyznać, że był naprawdę przystojny. Całość jego postaci budziła zainteresowanie i intrygowała młodą lwiczkę, tak więc czym prędzej postanowiła poznać wnętrze starszego lwa. W momencie, kiedy Uru poderwała się na równe łapy, aby podbiec do przybysza i przywitać się z nim, ten najzwyczajniej w świecie się od niej odwrócił i ruszył wolnym krokiem w głąb sawanny. 
Uru stała jak wryta, wpatrując się w oddalającą się sylwetkę. Chwilę później pokręciła głową i ruszyła biegiem za oddalającą się postacią.
Chwilę później wyprzedziła nastolatka, wpadając w poślizg i wywracając się. Spłonęła ogromnym rumieńcem, kiedy zorientowała się, że nastolatek z niemal wzgardą mierzy ją wzrokiem. Teraz jeszcze bardziej chciała go poznać. Podniosła się więc szybko i stanęła przed nowo spotkanym lwem. 
-Cześć! Jestem Uru-wyciągnęła łapę w stronę nowego, odsłaniając szereg śnieżnobiałych kłów. Nastolatek rozejrzał się, jakby w obawie, że ktoś mógłby to widzieć, po czym uniósł brew, ponownie mierząc postać księżniczki morderczym wzrokiem.
-Naprawdę? Nie wiedziałem... Dziękuję, za te jakże przydatną mi w życiu informację-mruknął jedynie, przesuwając ciało księżniczki na bok i udając się dalej przed siebie. Uru spojrzała z szokiem na niego. Pierwszy raz ktoś w taki sposób odpowiedział na jej przywitanie. Postanowiła się nie poddawać.
-A żebyś wiedział, że ta informacja ci się przyda!-rzuciła, udając się w pogoń za oddalającym się nastolatkiem. Gdyby lwy były człekokształtne, niewykluczone, że nieznany uniósłby rękę, a następnie ukazał Uru swojego środkowego palca. Jako, że lwy jednak nie posiadają takich możliwości, obcy jedynie prychnął i szedł dalej.-A prychaj sobie ile chcesz! Jesteś na ziemi mojego taty, więc powinieneś odzywać się do mnie z należytym szacunkiem!
-O, proszę cię bardzo księżniczko. W takim razie może powinienem ucałować łapę waszej królewskiej mości?-burknął, zatrzymując się i popychając Uru tak, że upadła i przeturlała się upadając na wyprostowaną łapę. W drobnej kończynie coś chrząknęło, a lwiczka wydała z siebie okrzyk zmieszany z bólem i zdziwieniem. Złoty jedynie zaklął i podszedł do poszkodowanej.-Jeszcze może powiesz, że mam cię niańczyć, co?
-Nie. Masz opatrzyć moją łapę i zanieść na Lwią Skałę-wyrecytowała z podniesioną głową, wytykając pod nos młokosa swoją skręconą łapę. Ten jedynie prychnął.
-Opatrzyć mogę, ale nie zaniosę cię tam.. tam na tego całego Lwiego Głaza...
-Lwią Skałę.
-Właśnie. Jeśli faktycznie jesteś tą księżniczką, to twój tatulek mnie stąd wywali na zbity pysk, a jak na razie nie spieszy mi się, żeby się stąd ruszać.
-Pozwoli ci zostać! Mój tata jest bardzo przyjazny...-Powiedziała ochoczo przytakując. Lew znowu prychnął.
-Ehe i jeszcze uczyni ze mnie twojego gwardzistę... Uwierz mi mała, chciałbym wierzyć w te bujdy. Pokaż no mi tę łapę-prychnął chwytając delikatnie rudą kończynę. Uru spojrzała na skupioną twarz nowo poznanego i zmarszczyła brwi.
-Ahadi.
Jak z bata strzelił, między dwójką lwów zapanowała cisza.
Serce zielonookiego zabiło mocniej kiedy usłyszał to słowo z ust Uru. Obecność tej całkiem uroczej i ciekawskiej osóbki jaką stanowiła owa lwiczka, wywoływała u tego gbura mieszane uczucia. Teraz jednak był w stanie powiedzieć, że jest w stanie ja polubić. I to bardzo.
Wciąż jednak nie do końca rozumiał o co chodziło lwiczce... Jeśli o to o czym pomyślał, musiałby stwierdzić, że Uru jest mądrzejsza niż wszystkie lwice które napotkał w swoim barwnym życiorysie.
-A... Ale co...?-wyszeptał nieśmiało, patrząc z fascynacją w wielkie bursztynowe oczy, mieniące się w barwach zachodzącego światła.
-Ahadi, znaczy obietnica..
-Wiem. Ale co... Co obiecujesz?- spytał z troską która z nieznanych przyczyn objęła w żelaznym uścisku jego od dawna pokryte rdzą serce.
-Nie znam twojego imienia, więc będę tak do ciebie mówić. Jest to przysługa, że tata pozwoli ci tu zostać.
W tym momencie, ponury mężczyzna na nowo mógł odczuć uczucie które tak dawno mu nie towarzyszyło. Poczuł się dzieckiem. Nie. Stał się dzieckiem. Maleńkim chłopcem spoglądającym w wielobarwny latawiec z nieopisaną ciekawością i zachwytem.
Chłopcem który odwiązał cieniutki sznurek od drzewa i sam zawiązał go nieświadomie na nadgarstku, nie odwracając wzroku od wielobarwnego latawca. Nie wiedział, że ten węzeł powiązał ich już na zawsze.

Mohatu spojrzał z przerażeniem na puste miejsce, na którym jeszcze wczoraj spała Uru.
Teraz przeraził się na dobre.
Lwiczki nie było.
Nigdzie. Patrolował Lwią Ziemię, jednak nigdzie jej nie zastał, teraz kiedy wrócił na Lwią Skałę i również tu nie odnalazł księżniczki, przeraził się na dobre.
Wybiegł z groty i stanął na czubku siedziby lwiego stada. Objął wzrokiem błękitnych oczu tereny spowite mrokiem, jednak i w nich nie odnalazł córki.
Zacisnął zęby i napiął mięśnie. Przez jego ciało przeszły dreszcze. Co jak Uru się coś stało?
Zawsze istniała opcja, że spędzi noc u szamanki, tak jak kiedyś, zwłaszcza, że teraz baobab Asali zamieszkuje ta nowa lwiczka... Mganga, czy jak jej tam.
Dla spokoju własnej głowy, Mohatu postanowił udać się do starego drzewa, aby zobaczyć, czy jego córce nic nie jest. Kilkoma, dużymi susami znalazł się u podnóży Lwiej Skały i udał się w  kierunku mieszkania szamanki. Szedł raźnym krokiem, niedługo potem znajdując się u korzeni ogromnego baobabu. Zaskrobał pazurami o korę grubego pnia i z uśmiechem powitał widniejącą w koronie drzewa jasną twarz szamanki. Lew zebrał się do odpowiedzi, jednak ze zdziwieniem cofnął głowę, kiedy małpa wyciągnęła smukłą, pomarszczoną dłoń gestem nakazując mu przestać mówić, po czym roześmiała się wniebogłosy, a jej ciepły śmiech wypełnił głowę Mohatu.
-Nie martw się, mój panie. Uru nic nie grozi. Dzisiejszy dzień niesie wspaniałą przyszłość! Ha, ha!- po tych słowach cofnęła głowę i ponownie ukryła się w gęstych liściach drzewa.
Mohatu ze zdziwieniem pokiwał głową. Ta małpa naprawdę potrafiła go zadziwiać. Mimo wszystko jej słowa uspokoiły kłębiaste myśli króla. Z powrotem udał się na Lwią Skałę.

Nie ma to jak szczenięce lata miłości, co nie?
Jestem dość zadowolona z tego rozdziału, choć powstał dość spontanicznie. Liczę jednak, że się wam spodoba c;
Śnieżnobiały puch, pokrył drzewa w okolicy mojego domowego zaciszu, więc z przykrym sercem jestem zmuszona pożegnać trwającą już i tak zbyt długo jesień, którą szczerze mówiąc się zawiodłam. Zauważyliście, że co roku jesień jest... bardziej mroczna? Zero ciepłych barw, ciągły deszcz i plucha... Nie wiem czy tylko u mnie tak jest, ale tęsknię za tą wspaniałą i kolorową jesienią, która niegdyś co roku witała nas w Polsce.
Pozdrawiam
~Wera




6 komentarzy:

  1. Nie mogłam się doczekać na ten rozdział. Trochę zrobiłaś literówek ale naprawdę mi się ten rozdział spodobał. Teraz trochę bardziej rozumiem prolog :). Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    LilyLionSir :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww, jakie to było suodkieeee ///▽///
    Nareszcie wiem o co chodzi z tą całą obietnicą, swoją drogą wspaniały pomysł XD Sama bym na niego nie wpadła xd
    Bidny Mohatu jeszcze nie wie co go czeka XD kiedy twoja 10 letnia córka przyprowadza dużo strasznego zioma do domu i chce za niego wyjść XD
    Bardzo spodobała mi sie postać Mgangi. Mam nadzieję, że będzie dla Uru taką dobrą, starszą sis c;
    Moje serce podbił moment w którym nawiązałaś do prologu. Ogólnie, tak trzymaj a twój blog znajdzie się na podium moich ulubionych c;
    Pozdroooooo

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał. Widać, masz własną unikalną wersję historii rodziców Taki i Mufasy. Od razu wzięłam się za czytanie tego rozdziału, więc został mi poprzedni i prolog. Na pewno uzupełnię.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od czego by tu zacząć... Na sam początek powiem, że cudownie piszesz! Sposób, w jakim pokazałaś miłość ojca do córki w poprzednim rozdziale był piękny. Piękny to nawet zbyt małe słowo, to było cudowne! Masz wielki talent do pisania i mam nadzieję, że doczekam się kolejnych rozdziałów. Spotkanie Uru i Ahadiego także bardzo dobrze opisane. Szczerze powiem, że chyba nie czytałam nigdy historii Uru i chętnie będę dalej czytać! I jeszcze jedno, cieszę się, że dołączyłaś do fandomu, który potrzebuje takich twórczych osóbek jak ty ^^

    Oczywiście dodałam blog do obserwowanych i na swoim blogu ( http://zycieskazy.blogspot.com/ ) dodam twój blog do zakładki :3

    Pamiętaj, że świetnie piszesz i rób tak dalej, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

    Uzuria (dawniej Ania52147)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na kolejny nowy post www.czas-kiary.blogspot.com :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na kolejny nowy post www.czas-kiary.blogspot.com :)))

    OdpowiedzUsuń